8/24/2016

Nowe flashe, przeprowadzka i tatuaże


Spokojny wtorek.
Jadę na drobne zakupy spożywcze do pobliskiego sklepu.
Podchodząc do kasy spotykam jedną z moich klientek, której wytatuowałam sowę na ramieniu i z którą jestem już umówiona na następne tatuaże.

Jej uśmiech na twarzy i miłe słowa odnośnie tatuażu są niczym miód na moje serce. 
Tatuaż pięknie się zagoił i pasuje do właścicielki jak ulał.

Pani jest przede wszystkim bardzo zadowolona, wręcz spełniona i widać, że dumnie nosi tatuaż na swojej ręce.
Czego więcej (jako artysta) chcieć?
Zadowolony klient, zaufanie i spełnienie.
W takich chwilach jestem naprawdę szczęśliwa i nie waham się ani chwili czy dalej iść tą ścieżką kariery.

Z tatuażu na tatuaż widzę progres, maszynka nie jest mi już tak obca, jak to było na początku, 
tusz łatwiej sie wprowadza a ja już nie boję się panicznie przed każdym tatuażem,
 że coś może pójść nie tak. 
Jasne, uczę sie nadal i bardzo, ale to bardzo daleko mi do ideału, 
ale przeglądając konta moich ulubionych artystów na Instagramie uspokajam się, 
bo widzę, że każdy z nich przechodził przez to samo.

Jestem naprawdę wdzięczna za zaufanie od moich klientów, 
bo tak naprawdę bez nich nie ruszyłabym do przodu.
 Każdy, nawet najmniejszy projekt pozwala mi sie rozwijać, 
wyciągać wnioski i nauki i stawać się pewniejsza siebie.

Pracuje teraz nad mniejszymi wzorami o charakterze botanicznym,
 kilka flashy na pewno wrzucę na Instagram,
 które będzie można sobie wytatuować u mnie za symboliczną kwotę,
 zapewne po okresie wyprowadzki.
Będę was na bieżąco informować co i jak z Krakowem i całą wyprowadzką, 
ale już teraz mogę Wam powiedzieć, że jestem mega podekscytowana.

xoxo
Emilia