Czym stała się moda XXI wieku?
Jest to nadal tylko sposób ubioru czy zaczęło chodzić o coś
więcej? Jak odróżnić sztukę od dziwacznego widzimisię i kiczu jaki można teraz nierzadko zobaczyć?
Moda jaką przedstawiał choćby świętej pamięci Alexander
McQueen była niesamowita – siedzę po nocach pod kocem z wielkim kubkiem
cieplutkiej herbaty i płacze, dosłownie, PŁACZĘ oglądając pokaz z 2010 roku –
ten z słynnymi butami, które wykorzystała Lady Gaga w teledysku „ Bad Romance”.
Budzą się we mnie ukrywane, zakurzone emocje, przeżycia, odczucia. Jak dla mnie w tym pokazie modelki
przeistoczyły się w pełzające kobry, pewne siebie, silne w swoich wątłych
ciałach. Odwaliły kawał dobrej roboty utrzymując się na niebotycznie wysokich
obcasach ( które swoją drogą nawet nie przypominają butów). Oglądając ten pokaz
człowiek odlatuje – to jak zwiedzać Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Francji, pójść
do teatru lub próbować ogarnąć umysłem dzieła Salvadora Dali . To samo uczucie
mam gdy spoglądam na Kościoły Gotyckie – wysokie, strzeliste, idealne w swojej
konstrukcji i bryle – jakby nie ludzką ręką zbudowane. I myślę że podobnym
artystą był Alexander McQueen – poświęcił całe swoje życie, włożył całego
siebie w swoje kreacje. Oglądając je po nocach przechodzą mnie dreszcze – czuje
jego każdą łzę, każdy gorzki płacz i załamania, każde chwile słabości. Te
ubrania trzeba zrozumieć, poczuć. Dotykam oczami tkaniny, wzoru, struktury,
faktury. I czuje. Po prostu TO czuję. Cała aż drżę z tego uczucia.
Myślę, że Alexander podczas projektowania też kierował się właśnie
uczuciami – nie myślał o tym jak ma to wyglądać , po co to komu i czy cokolwiek
wniesie przez to do świata– po prostu budował. I był w tym genialny. Biodrówki,
nadruki czaszek – to jego dzieła. On wierzył w modę, wyznawał ją jak religie,
romansował jak z najpiękniejsza kochanką. Sam twierdził że moda jest dla niego
ucieczką nie więzieniem. Nie znał ograniczeń, nie bał się sprzeciwić, postawić
na swoim. Mimo że projektował dla kobiet, chyba bardziej robił to dla siebie.
Kłębiło się w nim tyle uczuć, tyle emocji których nie mógł z żaden inny sposób
wyrzucić z siebie niż przez tworzenie ubioru. Mówił „ Lubię rozwalać ludziom
głowy. Lubię im tam namieszać, zakłócić
spokój. Na 20 minut zabrać ich do innego świata”. Według mnie świetnie mu się to
udawało.
„Jest coś złowieszczego w tym, co robię, ale też dość
autobiograficznego; to wszystko jestem ja. Dużo w tym romantyczności,
melancholii i smutku, smutek jest bardzo romantyczny. A ja jestem melancholijną
osobą".
I chyba to go właśnie zabijało, kolekcja po kolekcji.
Niewątpliwie poświęcił swoje życie modzie.
11 lutego 2010 roku świat pożegnał
największego geniusza świata. Tak, nie boję się nazwać go geniuszem.
McQueen jest wyjątkowo bliski mojemu sercu, cenie go chyba
najbardziej z wszystkich projektantów ostatnich lat. Chylę czoła każdemu dziełu
jakie stworzył i ośmielam się stwierdzić, że w najbliższej przyszłości świat
nie ukarze nam takiego niesamowitego twórcy jakim był ten brytyjski projektant.
Módlmy się tylko aby Sarah Burton która prowadzi dom mody McGueena , godnie kontynuowała
dorobek tego cudownego wrażliwego człowieka.
Oglądając ten pokaz widzę oczami wyobraźni
pełzające węże wijące sie po złocistym piasku.
Emilia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz