10/01/2013

O geniuszu



Czym stała się moda XXI wieku?
Jest to nadal tylko sposób ubioru czy zaczęło chodzić o coś więcej? Jak odróżnić sztukę od dziwacznego widzimisię i kiczu jaki można teraz nierzadko zobaczyć?


Moda jaką przedstawiał choćby świętej pamięci Alexander McQueen była niesamowita – siedzę po nocach pod kocem z wielkim kubkiem cieplutkiej herbaty i płacze, dosłownie, PŁACZĘ oglądając pokaz z 2010 roku – ten z słynnymi butami, które wykorzystała Lady Gaga w teledysku „ Bad Romance”. Budzą się we mnie ukrywane, zakurzone emocje, przeżycia, odczucia.  Jak dla mnie w tym pokazie modelki przeistoczyły się w pełzające kobry, pewne siebie, silne w swoich wątłych ciałach. Odwaliły kawał dobrej roboty utrzymując się na niebotycznie wysokich obcasach ( które swoją drogą nawet nie przypominają butów). Oglądając ten pokaz człowiek odlatuje – to jak zwiedzać Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Francji, pójść do teatru lub próbować ogarnąć umysłem dzieła Salvadora Dali . To samo uczucie mam gdy spoglądam na Kościoły Gotyckie – wysokie, strzeliste, idealne w swojej konstrukcji i bryle – jakby nie ludzką ręką zbudowane. I myślę że podobnym artystą był Alexander McQueen – poświęcił całe swoje życie, włożył całego siebie w swoje kreacje. Oglądając je po nocach przechodzą mnie dreszcze – czuje jego każdą łzę, każdy gorzki płacz i załamania, każde chwile słabości. Te ubrania trzeba zrozumieć, poczuć. Dotykam oczami tkaniny, wzoru, struktury, faktury. I czuje. Po prostu TO czuję. Cała aż drżę z tego uczucia.

Myślę, że Alexander podczas projektowania też kierował się właśnie uczuciami – nie myślał o tym jak ma to wyglądać , po co to komu i czy cokolwiek wniesie przez to do świata– po prostu budował. I był w tym genialny. Biodrówki, nadruki czaszek – to jego dzieła. On wierzył w modę, wyznawał ją jak religie, romansował jak z najpiękniejsza  kochanką. Sam twierdził że moda jest dla niego ucieczką nie więzieniem. Nie znał ograniczeń, nie bał się sprzeciwić, postawić na swoim. Mimo że projektował dla kobiet, chyba bardziej robił to dla siebie. Kłębiło się w nim tyle uczuć, tyle emocji których nie mógł z żaden inny sposób wyrzucić z siebie niż przez tworzenie ubioru. Mówił „ Lubię rozwalać ludziom głowy. Lubię im tam namieszać,  zakłócić spokój. Na 20 minut zabrać ich do innego świata”. Według mnie świetnie mu się to udawało.  

„Jest coś złowieszczego w tym, co robię, ale też dość autobiograficznego; to wszystko jestem ja. Dużo w tym romantyczności, melancholii i smutku, smutek jest bardzo romantyczny. A ja jestem melancholijną osobą". 

 I chyba to go właśnie zabijało, kolekcja po kolekcji. Niewątpliwie poświęcił swoje życie modzie.
 11 lutego 2010 roku świat pożegnał największego geniusza świata. Tak, nie boję się nazwać go geniuszem.
McQueen jest wyjątkowo bliski mojemu sercu, cenie go chyba najbardziej z wszystkich projektantów ostatnich lat. Chylę czoła każdemu dziełu jakie stworzył i ośmielam się stwierdzić, że w najbliższej przyszłości świat nie ukarze nam takiego niesamowitego twórcy jakim był ten brytyjski projektant. Módlmy się tylko aby Sarah Burton która prowadzi dom mody McGueena , godnie kontynuowała dorobek tego cudownego wrażliwego człowieka. 


Oglądając ten pokaz widzę oczami wyobraźni 
pełzające węże wijące sie po złocistym piasku.

xoxo
Emilia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz