8/27/2014

It's time for real smile, babe



Godzina 10.
Wychodzę z jęczącym ( jeśli kiedykolwiek słyszeliście proszącego o spacer mopsa, na pewno wiecie jak takie biadolenie wygląda ) Vinnym na spacer.

Koniec sierpnia, leje jak z cebra .

Idę przed siebie, Red -Hoci grają w słuchawkach nadając przyjemny, intymny klimat pomiędzy mną i lasem. Spoglądam w górę zza kaptura przydużej kurtki kryjącej mnie przed strugami kropli. Jedna spada na spierzchnięte usta, spływa po nich a na mojej skórze pojawiają się ciarki. Definitywnie to nazywam właśnie magią.

Kiedy odkrywasz że do prawdziwego szczęścia nie potrzeba wcale jakiś wymyślnych błyskotek ani ludzi którzy rzekomo podniosą twoje poczucie własnej wartości głaszcząc cie po głowie jak posłusznego pieska.

Wystarczy jedna kropla.

Widzę ślimaka, i kałuże, i drzewa i liście. I myślę nie-myśląc.
 Jestem gdzieś indziej, to jak wtedy podczas rysowania. Pozwalam aby coś przepływało przeze mnie, pozwalam na wewnętrzny spokój, radość wynikającą z niewiadomej przyczyny, szczęście że jestem w odpowiednim miejscu i odpowiednim dla siebie czasie.

Symbole, znaki, kolory, faktury drzew.
I ja, taka mała a jednak wielka za razem.

Deszczowy koniec sierpnia jest dla mnie szczęśliwym końcem wakacji. Otwiera oczy na rzeczywistość i prowadzi mnie do miejsca w którym osiągnę to co sprawi że pozostanę sobą.

Czasem nauka jest bolesna, czasem prawda która bezlitośnie otwiera zaspane oczy daje mocnego kopniaczka w tyłek, ale po to własnie jest Świat - aby nad otrząsnąć z błędnych złudzeń które niczym kałuża błota trzymają nas w miejscu, w którym już dawno nie powinniśmy być.

Czas zmian. Zmian które są bardzo istotne.

Często wewnętrzne zmiany idą wraz z zewnętrznymi w parze.
Ruda farba do włosów i plany odnośnie ombre czekają na swój właściwy moment w szafce, a skóra powoli przygotowuje sie na...








No właśnie, planuje zrobić tatuaż i to na pewno nie jeden. Na razie nie bede rozpędzać sie zbyt szybko bo nigdy nie wiadomo gdzie mnie świat poniesie.
Jak już wcześniej wspominałam, niesamowicie wielka wartość symboliczną mają dla mnie trójkąty. Powiecie : " No tak, jakie to proste, przecież są teraz w modzie".
Może i tak jest, ale czy to oznacza ze mam sobie nie dziarać trójkąta ;D ?

Trójkąt oznacza siłę która wie wszystko, Siłę, która mnie prowadzi, nawet gdy już myślę, że dłużej nie dam rady. Oznacza też zmianę. Ludzie muszą sie zmieniać - to nasz naturalny proces. Doroślejemy i to do nas należy wybór, czy staniemy się 99% społeczeństwa czy jednak będziemy podążali za swoja własna intuicją.

Myślę też o napisie na karku, coś co już od roku siedzi mi w głowie.
A no i ten króliczek - jest taki cudowny *.*
Jednakże na razie może daruje sobie uszaki, bo rozpędzę sie zbyt daleko , a to mogłoby mieć dla mnie niezbyt fortunne skutki ( hahaha mops na czole ? )

Tatuaż , tatuażem, jak na razie mam w planach. Myślę nad zrobieniem sobie go po ukończeniu prawa jazdy, które niemiłosiernie zwlekam i siłowo pcham do przodu.


< widzicie mistrza drugiego planu ? ;> >

Zaczynam zwracać uwagę na ludzi. Bo to oni są największą wartością. 
Są tacy, którzy są darem z niebios, odpowiedziom na wołanie o pomoc. Taka właśnie jest moja znajoma z klasy.

Jest niesamowita - ostatnio kiedy miała  naprawdę kiepski humor ( nie będę lepiej pisać co miałam ochotę sobie zrobić ), ni stąd, ni z owąd dostałam od niej sms-a , czy ze mną wszystko ok.
A nawet do niej nie pisałam !
Tak jakby wyczuła że jest kiepsko!

Niesamowita siła. Jestem ogromnie wdzięczna ze poznałam tak blisko pokrewna duszę !



Ostatnie dni wakacji spędzam, a jakby inaczej, na ilustrowaniu.
Kończe napoczęte prace, jeszcze z Paryża, powstrzymuje się od napoczynania nowych ( tyyyllee pomysłów !!! ), przeglądam magazyny mody, które powoli otaczają mnie jak druga skóra . Powciskane na półkach w kolejności datowej stanowią największy skarb podczas tworzenia.
Kocham moje "art-studio " !!!

Lenię się potwornie, pijać cudowną cykorie ( aby zastąpić kawkę), herbatki ziołowe i ( zbyt dużo ) czarnej herbaty. Staram sie energetyzować trawiastym smoothie . Ooo-k, smakuje jak zielsko dla królika, ale działa cuda, na serio.
Jarmuż, szpinak, natka pietruszki, ogórek naturalny, imbir i sok z cytryny.
Rodzina patrzy z skrzywioną miną na mnie popijającą zieloną maź, a mi powoli zaczyna to smakować.



Nowa miłość - ciemna czekolada. Znaleziona i przywieziona z Francji ( zawsze jak tam jestem kupuje zapas ), 100% naturalna. Jest fantastyczna, intensywna ale nie powoduje tzw. " wykrętu języka" jak 99-cio procentowa z Lindta.

Pozwoliłam sobie też na bezglutenowe płatki owsiane i powracam do świetnych nocnych owsianek z słoika.



Rozmawiając ze sobą w lesie zapytałam siebie " co mam zrobić aby stać sie bardziej sobą". Wcześniej na pytanie " Gdzie jesteś, Emilko? " nie otrzymywałam odpowiedzi. Stałam się dosłownie przerysowaną laleczką podpiętą do systemu. Ja nie jestem taka , do cholerci !

Ważąc walizki w Paryżu postanowiłam sie zważyć. Nie lubię tego robić, bo waga kompletnie mnie nie interesuje, ale chciałam wiedzieć, bo wiedziałam że jest nie za dobrze.

46 kg mnie troszkę przeraziło.
Tracąc 6 kilogramów straciłam siebie.
Miłość.
Pasje.
Radość.
Siebie.
To co czuje, to co myślę, to co kocham.
Została tylko chudziutka Emilka skłębiona ze strachu.

Jedzenie to nie moja pasja. Nigdy nią nie była i nigdy nią nie będzie. Jedzenie to źródło energi, a jeżeli mam wybór, wole dostarczyć sobie pełnowartościową energie do brzuszka.
Lubie jeść dla siebie zdrowo, aby mieć siłę. Tyle.




Kupiłam też kobiecy segregator ( Tesco yeah ! ) i robię z niego portfolio. Muszę zebrać wszystkie prace do całości, bo podczas tych wakacji trochę ich przybyło.
Martwię sie tylko ze na starość dostane skrętu nadgarstka prawej ręki  przerysowania, hahha.

To jest fantastyczne, jak można połączyć swoje dwie pasje w całość - modę i sztukę. 
Poszukiwanie siebie w ilustracji, szukanie rozwiązań, części, sklecanie w całość.
Ołówek, ja i rysunek.
Ambicie, marzenia, sny na jawie.
Inspiracja, ruch, kolor.
Smutek, radość, zaduma.

Tyle jest do wyrażenia, tyle do narysowania.
To ratuje czasem tyłek z opresji.




Uroczy plan do szkoły wisi pusty na drzwiczkach szafki.
Szczerze - nie mogę doczekać sie ludzi w szkole. nie mogę doczekać sie tego wszystkiego, dążenia do celów, udoskonalania się. 
Martwię sie że nie znajdę czasu na rysowanie ( hello dodatkowy angielski i matmo , nauko Correla, fotografio i maturo za dwa lata), ale wiem ze tak na prawdę do są dwa ostatnie lata uwiązania.

W mojej szkole niestety nauczyciele nie patrzą za miłym okiem na ilustracje mody. Polska kompletnie nie uznaje tego, ze moda to też sposób wyrażania siebie, choćby nawet przez rysunek.

Szczerze ? Nie kręci mnie projektowanie plakietek na wizytówki - ja potrzebuje życia, ruchu, emocji !

A panu od projektowania który złośliwie zapytał " po co ty rysujesz te bzdury w tym zeszycie" pokaże jeszcze język ! Hahah ;D

A tym czasem lecę przygotować się na spotkanko, przytulić rodzinę i powiedzieć im jak bardzo ich kocham, może wypić setną herbatkę z imbirem

xoxo
Emilia

2 komentarze:

  1. Na blogu jak zwykle dużo pozytywnej energii .Ja też mam w planach zrobić sobie tatuaż ale odkładam z braku czasu :) Zapraszam do siebie na bloga zostałaś nominowana do gry The Versatile Blogger Award

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny post, jak zwykle dajesz tyle pozytywnej energii! Też planuję tatuaż (również nie jeden), ale dopiero po skończeniu osiemnastu lat, jeszcze nie zdecydowałam się jaki.
    Jaki piękny plan! <3

    OdpowiedzUsuń