9/27/2014

Horses, nature & living for the fullest.


Cześć kochani !

Powracam do Was po dłuższej nieobecności .
Bardzo ciężko  jest ogarnąć szkołę, naukę, dodatkowe zajęcia i życie ( trzecia klasa w końcu ).
Mimo wszystko moja miłość do Was i do bloga zwyciężyła  !

Wróciłam z tygodniowego pleneru konnego na którym byłam z szkołą.
Było NIE-SA-MO-WI-CIE !

Tyle pozytywnej energii, pięknych wzruszeń, poruszeń serc, sztuki i cudownych ludzi jeszcze nigdy nie miałam w danym momencie. Potrzebowałam tego bardzo bardzo mocno od dłuuuga.


Była nas tylko 7 ( 8 z nauczycielem).

7 osób,
7 dni,
117 koni,
997 m n.p.m .

Mnóstwo zrozumiałam, nauczyłam sie, zainspirowałam, wygadałam ( mój język przebiegał każdego dnia szalony maraton , na serio, paplałam jak najęta ( to wina kofeiny którą nieustannie staram sie ograniczać, ależ cóż poradzę, że moje uzależnienie od niej jest silniejsze? )





Konie, konie , konie. Nie umiem ich kompletnie rysować ( no dobra, może modelki odrobinkę przypominają niekiedy klacze), także miałam nie mały problem z pracami które miałam wtedy robić.
Ale same w sobie te zwierzęta są niesamowicie  fascynujące - ich sierść, ciepły oddech ogrzewający moje zmarznięte dłonie, napięte mięśnie podczas galopu, spokój i siła w jednym.

Mimo że jeździliśmy tylko 20 minut, samo przebywanie wśród wolno puszczonego stada niesamowicie działało na wyobraźnie.



Mogłam sie kompletnie odstresować, być w pełni sobą, czuć wiatr i marzyć.
Po prostu byłam tu i teraz, cieszyłam się każdą chwilą.


Koń najwidoczniej nie chciał zrobić sobie ze mną selfie, bo mocno użarł mnie w ramię ( poczułam wtedy siłę końskich kłów, oj, do teraz pamiętam ten ból )




Zrobiłam to ! Wdrapałam sie na 997 m n.p.m
W pewnym momencie myślałam ze padnę ( było mega stromo ), ale wdrapując się na szczyt poczułam że mogę wszystko, i że moje życie to trochę taki szczyt - cały czas wyznaczam sobie małe cele i dążę do nich z wszystkich sił. Uśmiech nie uciekał mi z twarzy pomimo potu spływającego po moim czole.





Mnóstwo połączenia z naturą , zabawy, wygłupów. Nie zabrakło małych popisów z jogi.
I ta niezapomniana gleba 1000 m n.p.m
Bezcenne zdjecie !



Ten plener dał mi na serio mnóstwo - pokazał, że połączenie z naturą otwiera 6 zmysł, serce, kształtuje duszę. Tylko wtedy mogę być w pełni sobą. Odcięta od świata internetu, radia, telewizji. Mimo że nie wiele udało mi się narysować, wiem co chce w życiu robić.

Takie wypady dają mnóstwo.
Potrzebowałam tych ludzi, tego otoczenia, natury i gór.
Potrzebowałam powietrza by nakarmić moje płuca.
Potrzebowałam oczyszczenia.
Potrzebowałam świadomości o mojej potędze.

Jestem niesamowicie wdzięczna. 
Jak zwykle - najodpowiedniejsze miejsce do najodpowiedniejszego czasu.

xoxo
Emilia

< co wy na sobotnie wpisy ? >


1 komentarz:

  1. Widzę, że na dwuch zdjęciach jestem :D Pięknie było... Wróćmy tam <3

    OdpowiedzUsuń